W schronisku do nabycia za jedyne 5 zeta pyszne cieplutki bułeczki cynamonowe. Można kupić ile się chce i nikt nie krzyczy, że znowu klient chce bułki, więc klimatu Boraczej nie ma. Był leżing, smażing, trawing i piffffko. Zgubne skutki smażingu możecie podziwiać na ostatnich zdjęciach. Krem z filtrem miałam oczywiście w plecaku. Zmęczeni wypoczynkiem postanowiliśmy wracać. Ponownie zdobyliśmy Czupel, tym razem od drugiej strony. Takie wyczyny tylko z Psim Odlotem.
Zejście czerwonym szlakiem wcale nie było łagodne i łatwe. Momentami szliśmy brzegami stromego, głębokiego jaru. Dla turysty lub patyczaka to betka ale z psem przypiętym do pasa nie było to wcale proste.. Minęliśmy Diabli Kamień, zdobyliśmy Przysłup i dalej szliśmy żółtym do Soliska na Gronik i Przyszop. Ta część szlaku żółtego i zielonego nie jest już tak dobrze oznakowana jak trasy bardziej uczęszczane. Ostatni odcinek niebieskiego przed samym zejściem do drogi jest wręcz niebezpiecznie śliski! Krzysiek poślizgnął się stojąc, a jak tu iść na dół z psem na pępowinie?
Decyzja o wyprawie w góry była słuszna. Nigdzie nie wytrenuje się podejścia tak jak w naturalnych warunkach. Dla mnie najważniejsze było jednak ćwiczenie schodzenia w trudnych warunkach. Na zawodach nie ma zmiłuj! Brunetka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz